S&W CSX vs S&W M&P9 Shield Plus

25-04-2023

S&W CSX nie jest konstrukcją nowoczesną, jego design raczej sięga do zbiorów muzealnych, ale jak sięga, co wyciąga i w jak doskonały sposób to przetwarza. W mojej ocenie CSX jest prawdopodobnie najciekawszym projektem ostatnich lat. Wbrew swojej klasyfikacji, w dość dużym zbiorze pistoletów micro, powinien być raczej porównywany z małymi konstrukcjami opartymi na standardzie 1911, którym też nie jest.  

CSX jest pistoletem szczególnym, godnym uwagi i polecenia, a przede wszystkim zaskakującym z każdego punktu widzenia. Smith & Wesson po wielu latach fascynacji i całkiem udanej eksploatacji tworzyw sztucznych powrócił do tradycyjnego metalu. Co ciekawsze, pierwszy pistolet ze szkieletem ze stopu aluminium, przynajmniej teoretycznie konkuruje bezpośrednio z popularną i cieszącą się dużą atencją strzelców linią Shield. Oczywiście można „ucztować jedząc bliźnich”, ale decyzja korporacyjna o wypuszczeniu na rynek kanibala pomiędzy bardzo dobrze sprzedający się towar wymagała na pewno sporej odwagi.

Być może perspektywa nie była aż tak groźna dla marketingu firmy. Jest grono oddanych i wiernych fanów polimerów, jest też całkiem duża część posiadaczy, dla których plastik w broni jest istotnym, bezdyskusyjnym symbolem i atrybutem jej nowoczesności, ale jest również grupa doceniająca jego wartość użytkową i aspekt ekonomiczny – i tylko tyle. Grupa świadoma koniecznych kompromisów przy projektowaniu elementów broni z tworzyw sztucznych.

CSX, w przeciwieństwie do swojego znacznie większego następcy M&P 9 M 2.0 Metal, nie jest designersko metalową kopią polimerowego pierwowzoru Shield Plus. Jest zaprojektowany zgodnie z tzw. prawdą materiałową brytyjskiego rzemiosła, wykorzystuje cały potencjał stopowej skorupy szkieletu, nie ma nadmiarowych elementów dekoracyjnych i jest niezwykle starannie przemyślany w każdym detalu. W pierwszym kontakcie jest to po prostu bardzo ładny pistolet. Po chwili okazuje się, że jest zaskakująco ergonomiczny, wbrew wielkości, po której zawsze oczekujemy problemów. Jest tylko jeden warunek – w dłoni normalnej wielkości i większej konieczny jest magazynek o pojemności 12 naboi. Nie zmienia on w sposób istotny (tylko 6 mm) gabarytów broni, a zapewnia pewny chwyt i oczywiście potencjał dwóch dodatkowych pocisków. Opcja dziesięcionabojowa wynika prawdopodobnie z przepisów stanowych w USA i jest ukłonem w stronę delikatnych, bardzo dziewczęcych dłoni.

Zgodnie z tym, do czego S&W już nas przyzwyczaił, w komplecie otrzymujemy wymienne nakładki pozwalające dostosować obwód chwytu. Są one bardzo wyraźnie i ostro fakturowane, co szczególnie w małej broni sprawdza się znakomicie. Warto zwrócić uwagę na pasek ostrego tworzywa w przedniej części i na szczególne wybrzuszenie grzbietu chwytu. Nawiązuje ono pośrednio do rewolwerów przystosowanych do skrytego przenoszenia, a bezpośrednio do ukształtowania gumowej nakładki S&W CS z 1999 roku. W mojej, średniej dłoni sprawdza się i bardzo dobrze układa w skomplikowanych anatomicznie mięśniach śródręcza. 

S&W CSX jest zaskakujący w porównaniu z M&P 9 Shield Plus. Przede wszystkim, pomimo metalowego szkieletu, ma mniejszą masę – 556 g CSX i 584 g M&P z pustymi, dłuższymi magazynkami 12 i 13 naboi. Lufy są identyczne przy znacznej różnicy długości zamka. Ale najciekawsza i najbardziej znacząca w procesie strzału jest wysokość górnej części szkieletów. CSX jest znacznie niższy, co w efekcie radykalnie obniża oś lufy w odniesieniu do osadzenia broni w dłoni i wpływa na absorbowanie sił odrzutu i podrzutu. Dodajmy do tego długie prowadnice zamka, a otrzymujemy dobrze strzelający i dość (lufa tylko 3,1”) precyzyjny pistolet.

 

Paradoksalnie, różnice i to, co dzieje się w środku szkieletów Shield i CSX najlepiej widać w budowie magazynków. Shield ma charakterystyczne przewężenie sprowadzające dwurzędowy układ naboi do jednej linii.

Przy zachowaniu bardzo eleganckich proporcji widok boczny zbliża CSX do rysunku pistoletów full size. Jest po prostu „mały-dorosły”. Osiągnięto to przez racjonalne wykorzystanie wytrzymałości i możliwości kształtowania stopu aluminium. Wszystkie manipulatory – dwustronna dźwignia zrzutu zamka, obustronny bezpiecznik manualny i przycisk zwalniania magazynka z opcją zamiany na wersję leworęczną – są precyzyjne i świetnie zaprojektowane. Są też dobrze wbudowane w szkielet – nie wystają i nie ograniczają dostępu. Szczególną wagę projektanci Smith & Wesson przywiązali do łatwości przenoszenia i dobywania broni, zarówno z kabur, jak i kieszeni czy spod normalnego ubrania. Wszystkie elementy mogące zahaczać o cokolwiek zostały wyoblone, a krawędzie złagodzone.

Jak wspomniałem projekt CSX sięga do muzealnych zasobów klasyki, szczególnie w dobie wszechobecnych i tanich systemów bijnikowych. Jest to pistolet kurkowy z mechanizmem spustowym pojedynczego działania SA. I właśnie spust jest jedynym słabym zespołem CSX. Jest dość ciężki, nieprecyzyjny, z niepewnym resetem. Spore wątpliwości budzi bezpiecznik w języku spustowym przy obustronnym bezpieczniku manualnym, który generalnie powinien być wykorzystywany do przenoszenia broni z odwiedzionym kurkiem i nabojem w komorze. Czy tak mały pistolet powinniśmy w ten sposób nosić? Mam wątpliwości – w kieszeni, za paskiem, na kostce? Mimo wątpliwości, zdecydowanie pozostawiłbym bezpiecznik skrzydełkowy i radykalnie uprościł spust. Co ciekawe, broń z zabezpieczeniem manualnym można normalnie przeładować pozostawiając kurek napięty i zabezpieczony. W typowym 1911 jest to niemożliwe.

Sama nazwa CSX nawiązuje do tradycji i nowatorskiej w latach 50. XX wieku koncepcji skrytego przenoszenia. Rewolwer Smith & Wesson .38 Chief's Special z 1950 roku pozostaje symbolem do dziś. Kolejną odsłoną był pistolet trzeciej generacji z 1999 roku nazwany identycznie Chief's Special, ale katalogowo definiowany w zależności od kalibru jako CS 9, CS 40, CS 45. W 2006 roku zamknięto produkcję pistoletów CS i praktycznie skupiono się na burzliwym romansie S&W z polimerami. Burzliwym i płodnym. W 2021 roku, już w nowej rzeczywistości, na świat przyszedł CSX – odmieniec, a jednak potomek szacownych przodków. Corey Beaudreau, szef marketingu w firmie Smith & Wesson stwierdził, że CSX nie jest bezpośrednio powiązany z Chief's Special, ale nazwa jest hołdem dla projektu z 1950 roku, który stał się najpopularniejszą bronią do ukrytego noszenia swoich czasów. Warto dodać, że w zwyczaju amerykańskim literą X oznacza się najczęściej broń w fazie rozwojowej.

 

Czy chcę mieć Smith & Wesson CSX? Zdecydowanie tak, ale cierpliwie zaczekam na wersję .45 ACP.

 

- Michał Maryniak -