Smith&Wesson M&P22 Compact

11-05-2023

Można wyodrębnić dwie płaszczyzny, na których warto opisywać i oceniać pistolet M&P 22 Compact. Na obu wypada bardzo dobrze i jest poważną propozycją Smith & Wesson pomimo pozornie niepoważnego naboju .22 Long Rifle, którym jest zasilany.

Pierwsza jest oczywista – M&P 22 służy do treningu i doskonalenia umiejętności użycia broni w sytuacjach dynamicznych. Do tego został stworzony. Doskonale znając specyfikę naboju .22 LR projektanci S&W szczególny nacisk położyli na niezawodność broni. Firma gwarantuje cykle 500 strzałów bez żadnej szczególnej ingerencji (czyszczenie) przy założeniu w miarę optymalnej amunicji. To dużo. Raczej warto otoczyć swój pistolet bardziej troskliwą opieką bez względu na zapewnienia producenta, z czystej przyzwoitości wobec przedmiotu, od którego czasami będziemy dużo oczekiwać i od którego czasami może bardzo dużo zależeć.

I w tym miejscu dotykamy drugiej płaszczyzny, której sensowny opis wymaga paru zdań o historii. Nabój .22 wprowadził na rynek właśnie Smith & Wesson w 1857 roku z przeznaczeniem do samoobrony. Jako nabój scalony dawał olbrzymią przewagę nad czarnoprochowymi pistoletami rozdzielnego ładowania. Siedem naboi w bębnie rewolweru Model 1 i możliwość szybkiego przeładowania dawały znaczną przewagę pomimo kiepskiej skuteczności w celu. W 1871 roku wprowadzono wersję .22 Long (wcześniejszą zaczęto nazywać Short), a w 1884 roku powstał popularny do dziś .22 Long Rifle z mocą trzykrotnie większą od swojego protoplasty.

Historia zastosowań militarnych i służbowych naboju .22 LR wymaga oddzielnego tekstu. Jest ciekawa i czasami potrafi zaskoczyć, szczególnie w dobie wszechobecnej dominacji 9 mm Parabellum.

 

Do naboju .22 LR na przełomie XIX i XX wieku powstało mnóstwo różnorodnych konstrukcji broni, z których część jest z nami do dziś (niepoliczalna rzesza rewolwerów), a po koncepcje innych coraz częściej sięgają współcześni projektanci (np. Trailblazer LifeCard, Taurus Curve).

Radykalna zmiana nastąpiła teraz, w latach 20. XXI. Nie była efektem znakomitych, inżynierskich  opracowań na monitorach komputerów, ale żmudnej pracy chemików potrafiących sprawnie wdrożyć efekty swoich analiz i zaleźć dla nich racjonalne zastosowanie. Powstał „szybki” proch do spalania w krótkiej lufie, umożliwiający nadanie, nawet małemu pociskowi całkiem rozsądnej energii. I okazało się, że dobrze zaprojektowany pocisk .22 LR potrafi w żelatynie osiągnąć penetrację 12” FBI, lub inny – fragmentować powodując całkiem ciekawą jamą chwilową.

Do tej pory problem niespalania prochu w krótkich lufach (z uwzględnieniem przedmuchów) dotyczył przede wszystkim naboi .357 Magnum w małych rewolwerach. Teraz mamy sytuację odwrotną – energia spalania jest wykorzystana w sposób racjonalny. A to otwiera nowe możliwości dla niewielkich pistoletów .22 LR.

 

Wracając do M&P 22 Smith & Wesson. Czy może być wykorzystany do EDC, CCW? Może. Czy ma to sens i potrafi spełnić pokładane w nim oczekiwania? Odpowiedź nie jest prosta. Mały nabój w niewielkim pistolecie, przy założeniu bezwzględnej niezawodności, powoduje niewielki odrzut. Pozwala to znacznie lepiej panować nad bronią i powtarzalnością strzałów. Nawet jeśli pistolet znajduje się w dłoni wątłej niewiasty. Zgodnie z precyzyjnie prowadzonymi w USA statystykami (FBI, Law Enforcement Officers Killed and Assaulted), w latach 2011-2021 na 503 zabitych policjantów, do 258 strzelano z odległości 10 stóp, a do 171 z 5 stóp. Jak widać – dystans nie jest krytyczny dla naboju .22 LR.

Od dłuższego czasu, w analizie tzw. skutecznej neutralizacji celu, większe znacznie ma rozmieszczenie trafień, niż moc obalająca pocisku. Po prostu: lepiej jest dobrze trafić trzy razy, niż zwalić z nóg jednym strzałem a resztę wypuścić obok z powodu odrzutu, podrzutu czy złego chwytu i czekać na dalszy rozwój sytuacji. O finalnym rozwiązaniu problemu, regularnie ćwiczonym w pierwotnym IPSC nie warto wspominać ze względu na obowiązujące obecnie humanitarne podejście do potencjalnego nieszczęśnika i zoptymalizowane postrzeganie sportu strzeleckiego.

 

Odpowiadając na pytanie: tak, Smith & Wesson M&P 22 może być dobrym wyborem jako broń do ochrony jako drugi pistolet, lub dla osób nie całkiem radzących sobie z konsekwencjami strzału z kalibrów centralnego zapłonu. Jest prosty w obsłudze, łatwy do ukrycia pod ubraniem, w kaburze lub w kieszeni, znakomicie ergonomiczny i tani w eksploatacji, czyli w treningu. Jest to wartość trudna do przecenienia. Im więcej będziemy z niego strzelać, tym bardziej możemy mu zaufać.

M&P 22 jest prostym pistoletem kurkowym z zamkiem swobodnym i lufą na stałe mocowaną w szkielecie. Po odkręceniu elementów na wylocie lufy, do czego może być konieczne użycie specjalnego klucza, rozkładanie broni do czyszczenia nie sprawia żadnego kłopotu. Dość ciekawie rozwiązano problem osiowej stabilizacji zamka na lufie. Nakrętka jest po prostu obtoczona stożkowo i wymusza dokładne pozycjonowanie zamka.

 

Warto podkreślić, że obecnie Smith & Wesson dysponuje własnym zapleczem produkującym elementy z tworzyw sztucznych i nie zleca ich wykonania podwykonawcom, bez względu na renomę, jaką się cieszyli. Dla nas, użytkowników zawsze lepiej jest, jeśli cały proces jest skoncentrowany w jednym miejscu i kontrolowany na każdym etapie przez zespół, który ponosi odpowiedzialność za efekt ostateczny.

Niebagatelne znaczenie ma również dostosowanie lufy do tłumika. Przy użyciu amunicji subsonic otrzymujemy naprawdę cichą broń, a z użyciem naboju standardowego lub HV strzelanie staje się akceptowalne dla najbardziej wymagającego otoczenia. Nawet jeśli chcemy przeprowadzić test 500 sztuk amunicji i przekonać się, czy niezawodność jest tylko sloganem marketingowym Smith & Wesson.

M&P 22 jest doskonałym uzupełnieniem treningowym pełnowymiarowego pistoletu z serii M&P. Według Smith & Wesson wersja .22 LR stanowi 87,5 % standardu centralnego zapłonu, przy zachowaniu wszystkich podstawowych elementów determinujących ergonomię i cechy użytkowe broni.

 

- Michał Maryniak -