Smith & Wesson M&P 45 M 2.0

24-04-2018

Kontakt z pistoletami S&W zawsze sprawiał mi dużą przyjemność. Przede wszystkim intelektualną. O ile rewolwery są proste i jednoznaczne, to pistolety S&W w ciekawej formie kryją mnóstwo małych tajemnic. Kiedyś były to na przykład blaszki sterujące, uroczo sterczące ze szkieletu i skutecznie blokujące zamek przy wsuwaniu. Oczywiście, trzeba wcisnąć jedną, drugą, trzecią i problem znika, ale zdziwienie pozostaje. Czy ciekawe łożyskowanie lufy w formie wyoblenia przy wylocie... Pod tym względem S&W się nie zmienił. Potrafi zaskoczyć.

 

 

Linia Military & Police nie jest tym, na co wskazuje nazwa. Jest to bardzo rozbudowany zbiór różnorodnej broni przeznaczonej zarówno do obrony domu, noszenia, sportu jak i dla służb czy wojska. Chociaż w dzisiejszych czasach te granice się zdecydowanie zacierają. Jak zwykle w S&W oznaczenia modeli są dość skomplikowane, ale firma zrobiła duży krok do przodu i tym razem wynika to raczej z wielkości oferty, a nie ze specyficznej poetyki cyfr.

M&P M 2.0 w kalibrze .45 jest dużym i ciekawym pistoletem. M 2.0 jest inny od dotychczasowych rozwiązań. Jest bogatszy. Polimerowy szkielet został wzmocniony stalową wkładką usztywniającą plastik i do pewnego stopnia zapobiegającą rozerwaniu w razie awarii. To cenne i dość skomplikowane technologicznie rozwiązanie. Faktura powierzchni jest bardzo agresywna i gwarantuje pewny kontakt z dłonią. Trochę gorzej ze skrytym przenoszeniem, ale w tym wypadku firma ma cały szereg innych propozycji. Chwyt jest wygodny, duży, a w wersji nakładek large nawet pękaty (do wyboru mamy cztery wielkości), co w przypadku dużej dłoni, dużego pistoletu i kalibru .45 może być cechą pożądaną.

 

Zamek i inne elementy został wykonany ze stali nierdzewnej bardzo precyzyjnie z typowym dla dzisiejszego S&W rozrzeźbieniem i elementami zdobnictwa (charakterystyczne ryflowania). Lufa zaskakuje dokładnością obróbki i delikatnymi elementami ryglującymi – widać, że wszystko zostało dobrze przemyślane, policzone i zrobione... Prowadnice zamka w szkielecie, w odróżnieniu od wielu produktów konkurencji, nie są blaszaną wytłoczką – są uczciwymi kawałkami stali opracowanymi na CNC. Oczywiście, nie ma to większego, bezpośredniego wpływu na pracę tego typu broni, ale świadczy o pewnej filozofii podejścia do projektowania i unikaniu zbyt daleko idących uproszczeń technologicznych. Tradycja Smith & Wesson jednak zobowiązuje.

 

W podstawie chwytu znajdziemy ciekawy element. Jest to ucho do przyczepienia smyczy, ale nie tylko... Po przekręceniu go o 90° wyciągamy stalowo-plastikowe coś. Po pierwsze, służy ono do zaryglowania nakładek regulujących obwód. A po drugie, do popychania zielono-żółtego drucika sterczącego przy zębie wyrzutnika. Po co jest rzeczony drucik? Drucik zwalnia zaczep bijnika w szkielecie i w ten sposób rozsprzęga zamek przy rozbieraniu broni. Po odsunięciu zamka w tylne położenie układ mechanizm spustowy-bijnik zostaje napięty – to naturalne. Oczywiście, chcąc zsunąć zamek, po odblokowaniu rygla, wystarczy nacisnąć spust, bijnik zostaje zwolniony i zamek schodzi. Jednak S&W uznał to rozwiązanie za mało eleganckie. Powinniśmy wyjąć „wykałaczkę”, odsunąć zamek i zablokować go na zaczepie, popchnąć zielono-żółty drucik zwalniając zaczep bijnika i zsunąć zamek. Po złożeniu broni już nie musimy zajmować się drucikiem – pierwsze wsunięcie magazynka ustawia drucik w pozycji roboczej. Ciekawe...

 

 

 

Podobnie rozwiązano problem przełożenia zatrzasku magazynka na drugą stronę. W chwycie znajdziemy drugi drucik, tym razem prosty i sprężysty. Wystarczy go wyjąć z gniazda zaczepu, wysunąć cały zatrzask, włożyć go odwrotnie i włożyć drut. Do tego też może się przydać wyjęta z chwytu „wykałaczka”.

Brzmi to trochę zabawnie. Jednak trzeba na to spojrzeć od strony projektowania tworzyw sztucznych. Przez cały czas plastikowe szkielety broni w dużym stopniu odtwarzają szkielety metalowe. Często różniły się tylko bogatszą fakturą powierzchni. Polimer daje nieograniczone możliwości warunkowane tylko stopniem skomplikowania formy wtryskowej i w konsekwencji ceną, która przy dużych seriach nie jest aż tak istotna. Dobry designer jest w stanie zrobić prawie wszystko i to właśnie możemy oglądać w M&P 45 M 2.0. Warto wziąć ten pistolet do ręki i poświęcić mu trochę uwagi. Obejrzeć, co można zrobić z zamkiem, lufą i elementami wewnętrznymi na CNC, a co z tworzywem sztucznym w szkielecie, języku spustowym... Warto też zastanowić się dlaczego inni tego nie robią.

MJM